Oby ósmy wlew nie odbił się czkawką. Walczę!

Oby ósmy wlew nie odbił się czkawką. Walczę!

22. 01. 2019 roku to czas wizyty kontrolnej w moich badaniach klinicznych. Tym razem pojechałam do Lublina, nie przesyłałam jak ostatnio wyników badań drogą internetową. Czułam, że może się zdarzyć to, co się zdarzyło.

Ale po kolei. Nastawiłam się psychicznie na przekonanie lekarza prowadzącego do jeszcze tygodniowej zwłoki w przyjęciu Melflufenu. Nie wiedziałam, jaki jest stan mojego organizmu, ale wychodziłam z założenia, że jeszcze tydzień odpoczynku na pewno by mi nie zaszkodził. Pewnie tak by się stało, gdyby nie fakt, by na tę rozmowę były jako takie warunki.

Trudne warunki lokalowe

Niestety w gabinecie (jeśli tak szumnie można nazwać to ciasne, przeładowane sprzętem i dokumentacją pomieszczenie) jedyne trzy wolne fotele już były zajęte. Panie wypełniały jakąś dokumentację rozłożoną na blacie stołu, sortowały, układały, coś drukowały, korzystając z komputera… słowem robiły coś ważnego, pilnego, nie cierpiącego zwłoki. Nie mam pretensji, ale na szczerą rozmowę z moim lekarzem nie było żadnych szans. To, że w szpitalu są trudne warunki lokalowe nie jest w żadnym stopniu jego winą.

Wyniki morfologii nie były rewelacyjne, ale lekarz zdołał mi powiedzieć, że wybiera najlepszą opcję, a jest nią kolejny wlew lekarstwa w wersji uszczuplonej, czyli 20 mg. Prawdopodobnie takie były też wymogi badań klinicznych. Nie wiem. Faktem jest, że ja mogę z tych badań w każdej chwili zrezygnować. Ufam jednak mojemu lekarzowi. Uważam go za kompetentnego i empatycznego i jestem przekonana o jego dobrych intencjach. Kiedy więc powiedział, że taką opcję wybrałby, gdyby był w mojej sytuacji, uwierzyłam, a rozmowę zostawiłam sobie za tydzień.

Co ze mną?

Zabezpieczona jestem w zastrzyki z czynnikiem wzrostu i antybiotyki, by w razie potrzeby móc je natychmiast użyć. Mam nadzieję, że nie będzie to konieczne. Martwi mnie niska hemoglobina, a w dodatku znów pobrano mi dwie ampułki krwi, więc dodatkowa trudność do zwalczenia. Zdaję sobie sprawę, że wlew Pamifosu, który zafundowałam sobie kilka dni temu także miał wpływ na spadek hemoglobiny i erytrocytów. Delikatnie wzrosły mi płytki i neutrofile, ale ogólnie rzecz ujmując szału nie ma.

Tak czy inaczej lek został mi podany i krążyć będzie w żyłach przez cztery tygodnie. Co by się nie działo, nie będę się mogła go pozbyć. Jestem jednak pozytywnej myśli. Dam radę! Jestem silna, jestem mocna, jestem niezwyciężona…. i takie tam dyrdymały z pracy nad samym sobą.

Walczę!

Leave a Reply