Letnie wakacje
Kolejny raz na porannym spacerze obkukała mnie kukułka. Co dzień obiecuję sobie, że włożę do kieszeni grosik, ale w natłoku spraw ciągle zapominam.
Nie mam odwagi zapytać ją o to, ile będę żyła lat, bo może się zdarzyć, że złośliwe ptaszysko przerwie kukanie po pierwszych dwóch razach i co wtedy? Szykować się na umieranie? Nie ma mowy! Chcę żyć. Na spacerach staram się sfotografować niecodzienne momenty, jak startującego niemal spod nóg bociana, czy wygrzewającą się na słońcu jaszczurkę. Na bieżąco rozpoznaję zapomniane gatunki roślin, korzystając oczywiście z podręcznego internetu. Dzięki temu już wiem, że te małe różowe kwiatuszki na delikatnej łodyżce to wyka i że jest jej kilka gatunków. Człowiek uczy się całe życie. Ciągle się uczy, jak mawia prezydent. A skoro on może, to i ja też.
Przede mną wizyta u lekarza. Zaczynam panikować. Wiem, że to bez sensu, ale nic na to nie poradzę. Taka już jestem. Zdaję sobie sprawę, że nieuchronnie zbliża się czas podjęcia kolejnej linii leczenia, ale ciągle mam nadzieję, że to jeszcze nie teraz. Zaczęły się wakacje, a co za tym idzie, przyjazd wnuków. Będzie wesoło i gwarnie. Nie będę się skupiać na sobie i mojej chorobie. To najlepsze lekarstwo na zmartwienia.
Leave a Reply