Po ośmiu latach, w końcu… remisja!

No i mamy to! Wreszcie po ośmiu latach zmagań z moim szpiczakiem udało się go skutecznie stłamsić. Terapia zadziałała! Białko monoklonalne spadło do zera!
Dopiero piąta linia leczenia okazała się naprawdę skuteczna. Zaczynam wierzyć, że nie ma rzeczy niemożliwych. Teraz trzeba utrzymać status quo. W moim przypadku będę raz w miesiącu przyjmować stałą dawkę leków plus porcję immunoglobulin, które gwarantują mi odporność. Niewielkie poświęcenie z mojej strony. Niewielka cena za normalne życie. Być może tę częstotliwość wizyt będzie można jeszcze wydłużyć. Czas pokaże.
Wczoraj pobrano mi także szpik z kości miednicy, by sprawdzić, czy jest wolny od plazmocytów. Wyniki będę znała za miesiąc. Jestem optymistką. Mój przypadek dowodzi, jak ważny dla chorego jest dostęp do badań klinicznych. Nie oszukujmy się. Mamy ograniczone możliwości leczenia refundowanego przez NFZ. Nie wszystkie terapie są skuteczne, nie wszystkie leki tolerujemy. Jedynie badania kliniczne zapewniają nam dostęp do najnowocześniejszych specyfików. Kluczową sprawą jest znalezienie lekarza, który takie badania prowadzi. Warto się potrudzić i pokonać odległość, by dostać się do najbliższego ośrodka klinicznego. Przecież tu chodzi o nasze zdrowie i życie. Badania kliniczne najczęściej są refundowane. Już zwrot kosztów dojazdów będzie bardzo pomocny, a niektóre ośrodki proponują także zwrot kosztów wyżywienia.
Jest jeszcze jedna ważna rzecz. To zaufanie do lekarza prowadzącego. Nie wyobrażam sobie, by leczył mnie lekarz, którego nie lubię i któremu nie ufam. Niezbędna jest wiara, że tylko on dobrze zadba o moje zdrowie. Przez lata wizyt, rozmów i spotkań w gabinetach lekarskich, nawiązuje się specyficzna więź i przekonanie, że ten człowiek w białym kitlu, wie, co ma ze mną zrobić. Dzięki temu nie muszę ciągle rozmyślać i analizować przebiegu leczenia. Zrzucam to na barki lekarza. Tak jest lepiej.
Teraz spróbuję nie myśleć o chorobie. Tego sobie i wszystkim szczerze życzę.
Leave a Reply