Czekając na badania

Znów zaniedbałam bloga. Tak dobrze móc nie myśleć o szpiczaku. Udawać, że choroba mnie nie dotyczy. Ale nie ma tak dobrze! Ona nie znikła. Szpiczak jest, ale jak dotąd skutecznie okiełznany. Wiadomość do wszystkich: „Żyję i mam się całkiem dobrze.”
Czekam na badania. Wchodzę w okres paniki przed wyznaczoną wizytą u lekarza. Staram się o tym nie myśleć, by nie marnować beztroski, jaka towarzyszy życiu bez świadomości nieuleczalnej choroby. U mnie to są dni po wizycie, gdy okazuje się jeszcze raz, że szpiczak nie jest agresywny i leczenie odroczone jest na kolejne trzy miesiące. To już chyba czwarty rok takiej huśtawki. Radość i ulga przeplatana paniką i smutkiem. Nigdy nie nauczę się, że nie warto zamartwiać się na zapas. Nie potrafię. Taki los panikary.
Staram się żyć normalnie, delektując się tym, co przynosi upływający czas. Jesień mamy wyjątkowo piękną. Korzystam z nienaturalnego wręcz ciepła. Piję drinki na podniesienie hemoglobiny. Ostatnio trochę spadła. Wyciskam sok z pietruszki, buraka, marchwi i jabłka. Wstrętne, ale może warto. Zobaczę, gdy oddam krew do badań.
Jesienne spacery z Tośką
Spacer z psem staje się z dnia na dzień staje się coraz trudniejszy. Jesień obok całej tej romantycznej otoczki ma też swoją bardziej mroczną stronę. To czas zbioru plonów, ale też przygotowania ziemi na kolejny płodny rok. Bez odpowiedniego wzmocnienia, nic z tego nie będzie. Właściciele pól pamiętają o nawozach. Cieszyć się powinnam, że są to także nawozy naturalne, ale już mniej cieszy mnie radość, jaką okazuje mój pies. Wylewane i roztrząsane na polach wzmacniacze nie rażą mnie swoim zapachem, gorzej, gdy ten zapach wnosi do domu na sierści mój pupil. Oj kocha on ten rodzaj zabawy! Nie ma dla niego chyba nic przyjemniejszego niż tarzanie się w nasiąkniętej obornikiem ziemi. Niestety nie bardzo bierze sobie do serca moje krzyki, przeciwnie, uważa to za niezły ubaw, gdy spokojna dotąd pani, biega, miota się i pokrzykuje, włączając się jak nic do zwierzęcych igraszek. I tak kąpiel pachnącymi szamponami idzie w niepamięć. Zaczynać trzeba od nowa. Jesienna syzyfowa praca.
Leave a Reply