SEZON OGÓRKOWY
Załapałam się na sezon ogórkowy. Dzisiaj kojarzy się on przede wszystkim ze zwolnieniem biegu życia w każdej niemal dziedzinie; politycznej, sportowej, kulturalnej, filmowej… małą atrakcyjnością programów telewizyjnych i radiowych itd. W moim przypadku jest bardzo podobnie. Odpoczywam i nie myślę o chorobie.
Nie oczekuję żadnych atrakcji i niespodzianek. Na ostatniej wizycie ustaliliśmy z moim doktorem, że do 14 sierpnia udaję, że jestem zdrowa. On wyjeżdża na urlop, ja mogę zrobić to samo, choć wyjazd zaplanowałam na drugą połowę sierpnia. Ostatnio moja morfologia była rewelacyjna. Po wyjściu ze szpitala poziom płytek wynosił 40K/uL, po niecałym miesiącu skoczył na 176 K/uL. Hemoglobina z 9,3g/dl wzrosła do 11,1g/dl. Neutrofile są w normie. Czego chcieć więcej. Nie wiem, co wpłynęło na tak znaczną poprawę, ale widać ją gołym okiem. Lekarz sam był pozytywnie zaskoczony i z tej radości stwierdził, że nie będziemy badać szpiku, wystarczy krew na poziom białka monoklonalnego. Wyniki będą za 10 dni roboczych. Wtedy postanowimy, co dalej. Tymczasem robię to, co do tej pory. Po śniadaniu i porannej kawie (mam na nią zgodę lekarza) piję zielone drinki (seler, ogórek, kiwi, awokado, szpinak, pietruszka…). Dwa razy dziennie połykam kurkuminę i kapsułkę z grzybkami, chodzę na spacery, bawię się z wnukami. Pełen relaks! Robię sobie także przerwę w pisaniu bloga. Wrócę po 14 sierpnia, gdy coś się zmieni. Jest dobrze, oby tak dalej.
Leave a Reply