Leczenie trwa
Badania kliniczne Tal-Tec idą pełną parą. Już prawie zapomniałam o pobycie w szpitalu, by bezpiecznie wystartować z leczeniem. Jestem też po czterech cyklach leczenia na pobytach jednodniowych, kiedy to dostaję wyznaczone dawki leków.
Nawet nie marzyłam, by mój oporny szpiczak dał się skutecznie stłamsić, bo od wielu lat pokazuje mi, co potrafi. Nigdy nie udało się zbić białka monoklonalnego do zera. Wygląda na to, że tym razem może się udać. Doszłam już do poziomu 0,2g/dl. To mój życiowy rekord. Jest to już 90 procentowy spadek, więc będę mogła przyjeżdżać na zastrzyki raz w miesiącu. Cudownie! Nic tak nie utrudnia życia jak konieczność ciągłych wyjazdów do szpitala. Raz w miesiącu można zaakceptować. Samopoczucie się wyrównało. Skóra i paznokcie wracają do normy. Z niecierpliwością czekam, by powrócił mi smak, bo omija mnie wiele przyjemności.
Na szczęście mam powód do radości, bo schudłam aż 8 kg i mam figurę nastolatki. Takie „z tyłu liceum, z przodu muzeum”, bo na twarzy przybyło wiele niepotrzebnych zmarszczek. Taki los! Z optymizmem patrzę w przyszłość, nie przejmując się wyglądem. Ważne, że rozpiera mnie energia.
Leave a Reply