Nie wylewam za kołnierz… wody

Nie wylewam za kołnierz…  wody

Zawsze od początku moich zmagań ze szpiczakiem kolejno przejmujący mnie pod swą kuratelę lekarze zgodnie podkreślali, bym obok lekarstw koniecznie wypijała 2 litry wody dziennie. Trzymam się tego jak tonący brzytwy i nawet w czasie podróży mam zawsze ze sobą butelkę niegazowanej wody mineralnej.

Początkowo wypicie 2 litrów niosło ze sobą pewne wyrzeczenia. Walczyć musiałam z niechęcią ( delikatnie mówiąc), woda wychodziła mi uszami. „Proszę postawić szklankę z wodą w każdym pokoju, do którego zagląda pani w ciągu dnia, na każdym mijanym stole czy szafce” – radziła mi pani doktor na początku mojej pierwszej ( nieudanej zresztą) kuracji. „Wtedy pani o niej nie zapomni”. Kuracja wprawdzie nie wypaliła, ale nawyk picia wody pozostał.

Teraz robię to niemal odruchowo, mało tego, jeśli nie mam jej w zasięgu wzroku, czegoś mi brak. Czystą wodę piję do posiłków, na deser i dla przyjemności… przestało to być dla mnie uciążliwe. Popijam nią chleb, mięso czy warzywa… bez różnicy. Trochę poczytałam na ten temat i wiem, że organizm do prawidłowego funkcjonowania potrzebuje codziennie średnio 2-2,5 l płynów. Dla osób aktywnych fizycznie ilość ta jest jeszcze większa. Jeśli ilość płynów będzie niewystarczająca, organizm będzie się bronił przed ich utratą, gromadząc je w tkance podskórnej na zapas, aby uniknąć odwodnienia. Dzieje się tak wtedy, gdy przyjmuje się mniej niż 1 litr płynów dziennie. Bacznie obserwuję swój organizm, nie mam problemów z opuchliznami (a to widoczne świadectwo zatrzymania wody w tkankach). Czasem lekko puchną mi kostki nóg, ale tylko wtedy, gdy się przeforsuję ( robienie przetworów czy jazda samochodem).

Podczas chemioterapii zatruwam swój organizm do granic wytrzymałości

Tym bardziej doceniam rolę wody w procesie jego oczyszczenia. Piję więc ją i widzę oczyma wyobraźni, jak stróżką odpływają ze mnie wszelkie świństwa trujące mnie od wielu lat. Taka niegroźna wizualizacja! Ale na tym nie kończy się zbawienna rola wody. Zapewnia mi bowiem również prawidłową pracę jelit. Wszyscy chorzy wiedzą jak dbać musimy o naszą biedną śluzówkę. Jak wrażliwy mamy układ pokarmowy, jak łatwo zachwiać jego równowagą, gdy nie można było sobie odmówić ostrego czy smażonego jedzenia (o alkoholu nie wspomnę). Myślę, że to picie wody zlikwidowało u mnie problemy z posterydowymi zaparciami. Niestety, ciało człowieka nie ma zdolności do magazynowania wody. Oznacza to, że jej straty należy na bieżąco uzupełniać. Wiem o tym i piję wodę zgodnie z zaleceniem lekarzy. Mało tego, nie uznaję tego za wyjątkowe poświęcenie z mojej strony.

TROCHĘ DANYCH

woda stanowi:

  • 60-70% objętości ciała człowieka dorosłego
  • 83% krwi
  • 75% masy mięśni
  • 22% masy kości
  • 80% objętości mózgu

Leave a Reply